środa, 14 października 2015

Iris May „Dzieci Gosi”

Tytuł: Dzieci Gosi
Autor: Iris May
Wydawnictwo: Dobra Literatura


„Jak można żyć, kiedy popełniło się w życiu tyle błędów co ja? Jak przegnać tyle czarnych myśli? Mam takie oto rozwiązanie: wzbraniam się przed dostrzeganiem mrocznych i posępnych stron życia” - jak bardzo doświadczona przez los musi być osoba, która wypowiada te słowa? Jak wiele musiała przeżyć, zanim znalazła się w tym miejscu i czasie, gotowa podzielić się z nami swoim doświadczeniem i – być może – uchronić przed popełnieniem pewnych błędów?

Na te pytania jesteśmy w stanie odpowiedzieć dzięki lekturze książki Iris May, która przenosi nas za sprawą swojej bohaterki w przeszłość, do Berlina, do początku XX w. Książka „Dzieci Gosi. Losy rodziny polsko-niemieckiej”, opublikowana nakładem wydawnictwa Dobra Literatura, to jedna z tych pozycji, które nie tylko odsłaniają wszystkie absurdy wojny oraz pokazują, przed jakimi wyborami stawał człowiek, a także jedna z tych, które głęboko zapadają w pamięć. Świadomość, że książka powstała na bazie prawdziwych wydarzeń i przedstawia prawdziwe osoby, jeszcze potęguje wrażenie, jakie wywiera na czytelniku. Oddanie głosu głównej bohaterce, starzejącej się mieszkance Berlina, która snuje opowieść o życiu swoim i swoich bliskich, było doskonałym sposobem na to, by już od pierwszej strony nawiązać z czytelnikiem prawdziwą więź, by chciał on poznać losy kobiety, która przeżyła dwie wojny światowe, której granice – zarówno te państwowe, jak i te umowne, stawiane przez ludzi mających o sobie wysokie mniemanie – determinowały dalsze losy oraz stopniowo zabierały kolejnych bliskich. 

Wychowana w berlińskiej, średnio zamożnej rodzinie Grete, była jedną z dwóch córek prokurenta zatrudnionego w odlewni żeliwa. Kiedy zainteresował się nią doktor Kasimir May z Poznania, przedstawiciel Fabryk Chemicznych, mogłoby się wydawać, że to wspaniała szansa na awans społeczny, a przy tym na przyszłość u boku statecznego i przystojnego kawalera. Starszy od Grety o dziesięć lat Kasimir nie tylko rozkochał w sobie dziewczynę, ale swoim wdziękiem i poczuciem obowiązku ujął również rodziców Grete. Rodzina Leitloff nigdy nie zastanawiała się, jak ten związek będzie odebrany przez rodzinę Kasimira, a także jak córka odnajdzie się w innej rzeczywistości. Być może wówczas udałoby się uniknąć bólu oraz poniżania, jakie musiała znosić Grete, nazwana przez matkę Kasimira Małgorzatą.

Matka Kasimira, apodyktyczna i oschła kobieta, rządząca fabryką żelazną ręką i tak samo trzymająca w ryzach rodzinę, nigdy nie zaakceptowała Gosi w roli synowej. Nawet, kiedy na świat przyszły dzieci – Hela i Romek, nie zmieniło to jej stosunku do niej. Na każdym kroku zarówno ona, jak i siostry męża, okazywały pogardę dla Niemki, na dodatek słabo wykształconej i niezbyt majętnej. Rozdźwięk pomiędzy Małgorzatą a rodziną Kasimira pogłębiał się z każdym rokiem, zaś wydarzenia w Sarajewie i wybuch I wojny światowej, pokazały, jak bardzo jest ona znienawidzonym i niepożądanym członkiem rodziny. Dlatego też, kiedy Kasimir pragnąc za wszelką cenę zasłużyć na uznanie ze strony matki, wstępuje do wojska i wyrusza na front, zaś zgnębiona Gosia pakuje się i wraca wraz z dziećmi do Berlina, teściowa nie próbuje nawet jej zatrzymać. Co więcej, pani May nie raczy poinformować synowej o śmierci Kasimira, nie podejmuje zresztą nawet starań, żeby sprowadzić jego ciało do kraju. 

W żadnym z trudnych momentów w życiu Małgorzaty teściowa nie stanęła u jej boku, nigdy też nie okazała choćby cienia sympatii. Mimo iż roztoczyła opiekę nad wnukami, kiedy w Berlinie brakowało wszystkiego, nawet jedzenia, to nigdy nie stała się dla Gosi matką. Wychowanie dzieci w dwóch miastach, w dwóch wrogich państwach skutkowało natomiast tym, że tak naprawdę nie umiały opowiedzieć się one po żadnej ze stron. Szczególnie Roman miał trudności z określeniem swojej przynależności do danego narodu, Hela bowiem czuła się Polką i otwarcie potępiała matkę, nie tylko za jej narodowość, ale także za pozostawienie pod opieką babki.

„Dzieci Gosi” to książka portretująca rodzinę, jakich w wojennych czasach było zapewne wiele – rodzinę, w której małżeństwo połączyło przedstawicieli dwóch narodowości, potęgując konflikt pomiędzy jej członkami i utrudniając samookreślenie się potomstwa, odbierając poczucie bezpieczeństwa wynikające z przynależności do danego miejsca. Iris May na kolejnych stronach wzrusza, ale i budzi gwałtowne emocje w stosunku do bezlitosnych krewnych głównego bohatera, sprawia, że uczestniczymy w bieżących wydarzeniach z pełnym zaangażowaniem, śledząc z zapartym tchem dalszy ich rozwój. Powieść jest również ważną lekcją, którą warto zapamiętać – ojciec Gosi powtarzał jej zawsze: „W życiu możesz stracić wszystko, nie trać tylko ducha!”. Niestety historia życia kobiety ułożyła się tak, że wszystko i wszystkich straciła. Fakt, że opowiada nam swoją historię oznacza jednak, że hart ducha pozostał!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz