sobota, 5 marca 2016

Mika Sonnta "Erekcja wzrostu"

Autor: Mika Sonnta
Wydawnictwo: Psychoskok


Rozpoczęcie roku szkolnego to wzniosły moment, wyczekiwany przez dzieci i ich rodziców, a także przez całe grono pedagogiczne, kuratoria, ministerstwa oraz wszystkich świętych. Nie wierzycie? To znaczy, że nigdy nie chodziliście do szkoły lub – co gorsze – spędziliście tam stanowczo zbyt dużo czasu. W Gaciach Halnych wszyscy bowiem kochają szkołę z jej darmowymi obiadami, światłą panią dyrektor oraz nauczycielami, którzy … ują (czytaj: indywidualizują) ku chwale ojczyzny. To miejsce, w którym rodzą się najlepsze pomysły, gdzie ocena i ewaluacja zyskuje nową jakość, gdzie kształcą się światłe umysły, zdolne skończyć nawet zawodówkę, gdzie pielęgnuje się wrodzone zdolności dziecka, gdzie zapewnia się wolność słowa i czynów, gdzie uczeń jest zawsze na pierwszym miejscu. I choć uważa się powszechnie, że grono pedagogiczne jest leniwe i zdemoralizowane, negatywnie nastawione do wszelkich zmian, to możecie być pewni, że dyrektorka zarządza swoimi zasobami ludzkimi w sposób autorytarny, inwigilując i motywując – oczywiście zgodnie z prawem, rozporządzeniami, nakazami, zakazami, procedurami, raportami (właściwe podkreślić). A wszystko to dlatego, że wraz z nastaniem rządów nowej pani minister oświaty i jej siedemdziesięciu trzech nowych poprawek do poprawek należy zrobić wszystko, by móc szczycić się nowym wymiarem jakości edukacji.

O tej wyjątkowej szkole i wyjątkowej społeczności (w przeciwieństwie do społeczności w Narujkach), przeczytać możemy w niezwykłym raporcie z osiągnięć, sporządzonym zapewne przez kontrolera / ewaluatora / inspektora, Mikę Sonntę. Ten zapis osiągnięć władz Gaci Halnych i niezwykle kreatywnego wykorzystania unijnych środków budżetowych, zatytułowany „Erekcja wzrostu”, to spojrzenie na absurdy współczesnej rzeczywistości, to tekst obnażający wszystkie słabości polityki, w tym polityki oświatowej, kościoła, przedstawicieli służb mundurowych oraz przeciętnych ludzi, próbujących jak najlepiej odnaleźć się w demokratycznym świecie, w którym liczy się przedsiębiorczość, kreatywność i otwartość na zmiany. Autorka prezentuje reprezentatywną grupę mieszkańców Polski, z ich przywarami, ale też zaletami, zaś portretowanych zachowań gacian, możemy tak naprawdę dopatrzeć się w każdym środowisku – również i w naszym najbliższym otoczeniu, a może nawet … zerkając do lustra. Po książkę powinni sięgnąć zatem ci wszyscy, którzy zainteresowani są przyszłością narodu i kondycją polskiego społeczeństwa, którzy otworzą swój umysł na nieszablonowe ujęcie tematu, w którym pod płaszczykiem czarnego humoru i drobnych złośliwości, kryje się niezwykle niepokojąca prawda.

Poznajemy nie tylko kulisy zarządzania placówką edukacyjną oraz rozterki dyrektorki Flądry, pragnącej za wszelką cenę zachować stanowisko i utrzymać ocenę A dla szkoły, ale i zatrudnione we wspomnianej szkole nauczycielki. Prezentowane przez nie postawy, targające nimi wątpliwości, zmęczenie kolejnymi szkoleniami, programami i innymi niezbędnymi dokumentami, biurokratyzującymi proces nauczania, nie współgrają z założeniami ministerstwa, co zresztą skrzętnie zauważa i odnotowuje pani dyrektor, zakładając kolejne teczki. Zestresowane, przerażone perspektywą posądzenia o nieudolność nauczycielki są częścią fikcyjnego obrazu szkoły, podtrzymywanego ku zadowoleniu kolejnych rządzących.

Szkoły, w jej pedagogicznej funkcji, z pewnością nie wspierają typowe rodziny z Gaci Halnych. Ojcowie spędzający całe dnie w „Małpim Gaju”, jak powszechnie zwany jest lokalny bar, matki używające słów powszechnie uznanych za obelżywe, niemające w sobie ciepła, niewyedukowane, będące ofiarami przemocy domowej – oto obraz podstawowej komórki społecznej w opisywanej miejscowości. Autorytetem nie jest ani niekompetentny wójt, ani łasy na pieniądze ksiądz, choć to właśnie im – wraz z Krystyną Flądrą – udaje się manipulować mieszkańcami. Wszechobecne zakłamanie, propaganda sukcesu stają się przykrywką dla braku perspektyw, chociaż kreatywności nie można mieszkańcom Gaci odmówić. Przykładem może być Jasiu Szczekawka, konstruktor robotów zdolnych zastąpić człowieka w pracy, czy wspomniany ksiądz i jego genialne pomysły na biznes oraz zwiększenie dochodów z tacy (w tym sposób ”na wnuczka”, koncepcja sex-biznesu czy Europejskiego Centrum Stomatologicznego, gdzie pacjentów przyjmować ma fałszywy magister Czesiu). Takie perspektywiczne postawy i cechy wizjonera ma też jedna z najlepszych (dzięki dopisaniu sobie kilku ocen) uczennic, Alicja Kuciapka, która rezolutnie stwierdza: „(…) rozgryzłam już pod koniec pierwszej klasy, o co chodzi w edukacji, żeby wszyscy byli zadowoleni – należy lać wodę i opowiadać pierdoły (…)”.

Być może, to właśnie te słowa wzięła sobie do serca dyrektorka, walcząca o dotację z Brukseli, a może nawet o stanowisko w kuratorium. Jej współpraca (choć zacieśniona w niezadowalającym ją stopniu) z niejakim Aniołem Musiałem, reprezentującym International Business Club, skutkuje niezwykłym wykorzystaniem znaleziskiem – otóż na gaciańskich polach odkryty został szkielet przybysza z obcej planety, a może nawet Bolesława Krzywoustego, który poległ w bitwie o Westerplatte w Gaciach Halnych…

Czy ów szkielet zwiększy szansę na sukces Gaci Halnych? Czy niezwykła kariera Terezy z „Małpiego Gaju” w murach szkolnych nie zmniejszy spożycia alkoholu i wpływów z akcyzy? Czy ksiądz zdobędzie upragnione pieniądze i w końcu przestanie zadzierać sutannę? I, co najważniejsze, czy Gacie Halne okażą się lepsze od Narujek? Na te wszystkie pytania znajdziecie odpowiedź w niezwykle rzetelnym raporcie z wizytacji w Gaciach, a tak naprawdę w książce „Erekcja wzrostu”, której lektura wywołuje emocje i refleksje, która bezlitośnie piętnuje wszystkie irracjonalne pomysły rządzących, postawy społeczności, czyniąc to w sposób humorystyczny, a przez to – tym bardziej dotkliwy. Wszystkich, którzy planują sięgnąć po książkę w celach rozrywkowych, muszę rozczarować. Zapoznając się z tekstem jesteśmy raczej skłonni płakać nad kondycją kraju, wołając: „Co z tą Polską?”. Dlatego też warto rozważyć masową wysyłkę egzemplarzy książki Miki Sonnty wszystkim posłom, senatorom, ministrom i sprawującemu urząd prezydenta. O ile nie ukończyli szkoły w Gaciach Halnych z pewnością będą w stanie złożyć sylaby, przynajmniej w takim stopniu, żeby książkę przeczytać. To, czy będzie to czytanie ze zrozumieniem, to się okaże…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz