wtorek, 21 marca 2017

Wojciech Chmielewski "Belweder gryzie w rękę"

Autor: Wojciech Chmielewski
Wydawnictwo: Iskry

„Pustka i monotonia mogą wprawdzie sprawić, że chwila i godzina rozciąga się i „dłuży”, ale sprawiają też, że długie i najdłuższe okresy czasu skracają się, a nawet ulatniają aż do zupełnej nicości” – te słowa Tomasza Manna przychodzą na myśl, kiedy obserwujemy życie niektórych ludzi. Snują się oni sennie, przechodzą bezrefleksyjnie przez życie, w którym nudę jest w stanie zabić wyłącznie kolejne piwo czy gorący romans z dala od przenikliwego wzroku męża czy żony. I jeszcze ludzka tragedia, bowiem często bywa ona tematem do rozmów przez kolejne miesiące a nawet lata.

W jednej z dzielnic Warszawy, Rembertowie, takim wydarzeniem jest atak agresywnego psa. Sprawa jest tym głośniejsza, że ofiarą padła dziewczynka, która nierozważnie podczas spaceru wsunęła rękę za ogrodzenie. Tak naprawdę ten wypadek stanowi kanwę, na której została oparta najnowsza książka Wojciecha Chmielewskiego. Powieść obyczajowa „Belweder gryzie w rękę”, opublikowana nakładem Wydawnictwa ISKRY, swoją strukturą przypomina nieco zbiór nowel, lub zatrzymane w kadrze zdjęcia poszczególnych mieszkańców. Wszyscy mieszkają w obrębie jednej dzielnicy, choć niektórzy z nich poznają się dopiero na łamach książki, w której fabuła oplata wszystkich swoimi mackami, łącząc bohaterów siecią współzależności, niekiedy nawet nieuświadomionej. Nie jest to lektura dla tych, którzy od książki oczekują lekkość i banału, okraszonego dużą dozą pikantnych szczegółów. Choć akurat Chmielewski o szczegóły troszczy się z niezwykłą starannością, to dotyczą one raczej opisu zastanej, niewesołej rzeczywistości oraz smutnego i pustego życia bohaterów goniących za życiem innym niż to, które mają. 

Niezależnie, czy określimy to kryzysem wieku średniego czy – przeciwnie – codziennością, przyjdzie nam się zmierzyć z życiem ludzi, w których być może rozpoznamy i siebie. Autor przedstawia nam trzy małżeństwa, z których każde zmaga się ze swoimi problemami i pragnieniami. Poznajemy Monikę i Marka, młode małżeństwo cierpiące z braku dziecka. Tak naprawdę jego brak doskwiera wyłącznie mężczyźnie, Monika, bowiem rozgoryczona jest wyłącznie podejściem męża do macierzyństwa i niezrozumiałego dla niej pragnienia przedłużenia rodu. Ona pragnie pracować, choć zaznacza, że nie interesuje ją każde zajęcie – jest przecież warta o wiele więcej. 

W macierzyństwie sens swojego życia odnajduje natomiast Basia, matka trzech synów. Choć stopniowo i ona uświadamia sobie, że w jej codzienności brakuje szczypty podniecenia, porywów namiętności. Może właśnie dlatego pławi się w pożądliwych spojrzeniach nieznajomego mężczyzny, którego codziennie spotyka na przystanku. Grzegorz – bo o nim mowa, kocha swoje córki, ale z żoną układa mu się coraz gorzej. Jest świadomy tego, że zawiódł jej oczekiwania, że zamiast zostać dziennikarzem śledczym czy pisać bestsellery, zarabia grosze publikując artykuły w kolorowych magazynach. Jego żona, Justyna, zatrudniona w telewizji, również jest kobietą godną pożądania, choć miłość pomiędzy małżonkami zdaje się wygasać. Zabiły ją pretensję i szarość dnia codziennego oraz pragnienie Justyny, by być kimś więcej, by otaczać się pięknymi rzeczami, na które teraz ją nie stać. Desperacko natomiast stara się zachować młodość, a ćwiczenia i specjalna dieta mają jej w tym pomóc. Sytuacje pogarsza jeszcze tragedia, jaka dotknęła ich córkę – dziewczynka przebywająca pod opieką ojca, zostaje dotkliwie pogryziona przez psa. 

Na łamach książki pojawia się też szereg innych postaci – jest alkoholik Józef, właściciel psa, jest właściciel lokalnego warzywniaka, czy niepełnosprawny umysłowo Jurek, wychowywany samotnie przez matkę, jest też zniechęcony ksiądz, upatrujący szansy na zwycięstwo nad wątpliwościami we wstąpieniu do trapistów. Wszystkie te postacie mają w powieści swoje miejsce i do odegrania odpowiednią role, a autor umiejętnie manipulując słowem, ustawia ich niczym pionki na szachownicy życia. Niezwykle ciekawym zabiegiem jest epilog książki, który stanowi pewnego rodzaju refleksję, ale też i domknięcie całej historii. Historii, która głęboko zapada nam w pamięć, która zwraca uwagę swoją głębią, ale i doskonałym zmysłem obserwacji autora. To jedna z tych lektur, do których chce się wracać tym chętniej, im więcej doświadczeń mamy zgromadzonych w naszym życiowym bagażu.




2 komentarze:

  1. Przyznam, że zaciekawiła mnie ta książka, nie planowałam po nią sięgnąć, ale teraz wydaje mi się, że warto się w nią zagłębić. Bogactwo wyrazistych postaci i opis otaczającej ich rzeczywistości może wiązać się z wciągającym zaczytaniem. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest realistyczna, chwilami nawet cyniczna, zaś bohaterowie są tak wykreowani, że każdy z nas może się z nimi utożsamiać.

      Usuń